Podróż...
Podczas całego dnia zaliczyliśmy jazdę tramwajami,autobusami,a nawet i promem! Około 9:10 wyjechaliśmy autobusem z Grodziska do Pruszkowa.Na miejscu spotkaliśmy się z Zuzią i Bezą. Tutaj przy spotkaniu nie było żadnych spin,pomiędzy psiakami a nawet ładnie się obwąchali. Następnie musieliśmy poczekać około godzinę na SKM do Warszawy. Podróż minęła w miarę szybko,pies też zachowywał się wspaniale. Wysiadłyśmy na Powiślu,gdzie czekał nas spacer nad Wisłę.
Pływanie promem i zaliczenie wodowania w Wiśle...
Ogromnie mi się nie spodobało,że na miejscu było tyle rozbitego szkła oraz był wielki śmietnik.No przecież łatwo było o jakikolwiek wypadek nie tylko Enzo,ale też i mój. Na szczęście wszyscy żyjemy,bez obrażeń.Zuza wypełniła ankietę na temat tego miejsca,i zaznaczyła,że ogromnie jej się to nie podoba..może niedługo coś tam zmienią? Byłyśmy załamane,bo byłyśmy na złym brzegu,czekał nas spacer mostem i mało co nie zrezygnowałyśmy z wodowania w Wiśle.Nagle woła nas pan od promu,że mógłby nas zabrać. No to my bez wahania wsiadłyśmy i płynęliśmy! Pan był na tyle miły,że nie musiałyśmy im zakładać kagańców. "Rejs" trwał kilka minut i już byliśmy na piaszczystej plaży. I fartem psy zaliczyły kąpiel w Wiśle. Enzo nie za specjalnie chciał się kąpać,jednak po wrzucaniu smaków i patyków,udało się i wiem,że sprawiło mu to przyjemność. Każdy w taki upał chciałby się pokąpać w takiej zimnej wodzie. Na plaży spuściłam Enzo,gdzie biegał i szalał. Nie ukrywam,że przez bieganie w piasku Enzo był cały wypanierowany. Po około 20 minutach,weszłyśmy z powrotem na ten sam prom i popłynęłyśmy w to samo miejsce skąd przypłynęłyśmy.
Zgubienie się,soki,Maxi zoo!
W planach miałyśmy wybrać się na Stare miasto,jednak nijak nie wiedziałyśmy jak tam dojechać.Wsiadłyśmy do jednego autobusu,okazało się,że jest on zły.Potem do następnego i okazało się,że wróciłyśmy do tego samego miejsca.Na miejscu zrobiłyśmy sobie krótką przerwę na świeże soki,a w tym czasie psy mogły sobie odpocząć i napić się spokojnie wody.Co mnie zaskoczyło knajpa chętnie przyjęła psy do siebie,a nawet kelnerki dały im pić. Ogromnie nam było miło! Ponieważ zrezygnowałyśmy ze Starego miasta wybrałyśmy się do Maxi zoo w Warszawie. Tam również zostałyśmy mile przywitane,tym,że dostałyśmy torebkę na darmowe smakołyki z food baru. Oprócz tego kupiłam Enzo przysmaki bananowo-kurczakowe.
Pizza Hut, zlot jacków!
Po odwiedzinach w Maxi zoo,poszłyśmy na obiad w postaci pizzy wegetariańskiej.Nie dość,że psy nie mogły wejść do środka tylko musiałyśmy być na ich ogródku,to jeszcze robienie małej pizzy trwało ogromnie długo przez co spóźniłyśmy się na autobus na pola. Następny był ok.10 minut później. Gdy wsiadłyśmy do autobusu,spotkałyśmy bardzo,bardzo nie miłego kierowcę. Nie chciał nas wpuścić,dlatego bo psy nie miały kagańców.No to ja błagałam,że musimy dojechać w końcu dał sobie spokój jak zobaczył psy w kagańcach. Ludzie nie patrzyli się na nich jak agresory,a z taką wrażliwością z miną "oo jakie biedne psy,męczą się w tych kagańcach". Dobrze,że miałam przy sobie kaganiec Diany,który jest za duży na Enzo i mógł sobie spokojnie ziać. Co mnie zaskoczyło,on ani razu nie chciał go zdjąć. W autobusie jakaś pani nam powiedziała,że dla niej kagańce to głupota,i by się nie przejmować takim palantem :) Później czekała nas przejażdżka tramwajem.
Enzo i Lexi ♥ |
Fot: Marta Kozdrój |
Fot: Marta Kozdrój |
Fot: Marta Kozdrój |
Na polach byłyśmy około 16:10. Na miejscu było już około 10 jacków,jednak z czasem ich przybywało. Na miejscu spotkałyśmy Basię z Lexi,oraz Kasię z Boryskiem (to te osoby,które najbardziej kojarzyłam). Enzo jak zwykle się wyszalał,chyba nie było żadnej spiny z innym jackiem. Cieszę się,że raz w miesiącu mimo wszystko jeździmy na te zloty by Enzo mógł się bardziej uspołeczniać!
Mama Enza |
Droga powrotna i reszta...
Ponieważ nie wiedziałyśmy jak dostać się do śródmieścia,postanowiłyśmy wrócić dwoma autobusami. Enzo przez całą drogę spał i się nie dziwię,bo też bym sobie chętnie pospała po takim dniu. Dojechaliśmy do Piastowa,gdzie mogliśmy w końcu odpocząć. Około 19:30 przyjechali po mnie rodzice,a jak jechaliśmy spotkała nas ogromna ulewa z burzą.Jednak cieszę się bo Enzo na ogół boi się burzy,a tutaj aż tak tego nie odczuwał. Gdy wróciliśmy Enzo padł jak zabity,a ja zmęczona zaczęłam obrabiać zdjęcia. Niestety posta już był nie dała rady napisać :D
To na tyle z wczorajszego spaceru.Spędziliśmy caaaały dzień w genialnym towarzystwie.Już niedługo musimy zrobić powtórkę!
Pozdrawiamy,M&E
Zajrzyj również na:
Ciekawa niedziela! :)
OdpowiedzUsuńWidzę , że dzionek wam się udał. Nam też ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
http://bobikowaty.blogspot.com/
Widzę, że super spędziłyście czas. :)
OdpowiedzUsuńUrocze fotki! Fajna sprawa z tych zlotów.
Enzo widać - bardzoo zadowolony. Dziecko szczęścia ;D
Pozdrawiamy,
Monia i Roxi,
http://psie-perypetie.blogspot.com/ :).
Super, widzę, że dzień udany! Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńCo do kierowcy: zachował się dobrze, przepisy to przepisy. A co do pani z autobusu: jeżeli pies jest przyzwyczajony do kagańca, a on nie ogranicza mu oddychania, to nie jest wcale męczarnią.
Pozdrawiamy,Klaudia i Diana
Wiem,ale inni kierowcy przymykali oczy na to,że pies nie w kagańcu bo było strasznie gorąco.
UsuńNie to, żeby coś, ale pies w kagańcu fizjologicznym się nie męczy nawet w upał. ;)
UsuńAle Enzo oraz Beza mieli kagańce materiałowe
UsuńTakie zloty to super sprawa, zazdrościmy wam! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Wiktoria&Fado
Zapraszamy do nas: KLIK